Po całonocnej rozmowie z Malwiną cieszę się, że przemówiłam jej do rozsądku i urodzi to dziecko. Jednak zadecydowała, że wróci do rodziców. Chce dla niej jak najlepiej, bo jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Dziecko będzie wychowywać samotnie, gdyż jego ojciec, jest bardzo nieodpowiedzialny.
-Ach... - Westchnęłam głośno. Popijając kawę usiadłam w swoim dresie na fotelu i patrzyłam na poranne wiadomości. Za oknem lekko pruszyl śnieg.- Muszę się dzisiaj odprężyć- pomyślałam lekko uśmiechając się pod nosem.
Do południa wraz z Malwiną i jej mamą uporządkowałam mieszkanie, a następnie z radością chwytając ołówek i czyste kartki usiadłam przed oknem. Spoglądając na zaśnieżone ulice rysowałam.W zasadzie to moje ręce rysowały same, ja nie miałam na to praktycznie żadnego wpływu bo nie miałam w głowie nic, tylko Piotrka. Ten piękny uśmiech, prześliczne oczy i dołeczki w policzkach.
Moje rozmyślania na jego temat przerwał telefon. Zerwałam się szybko z nadzieją...Tak, to on! Z radości serce zaczęło mi kołatać jak oszalałe.
-Tak, słucham?
-Wybacz, że się nie odzywałem, ale nie miałem czasu. Jakieś urwanie głowy! Mam nadzieję, że mi wybaczysz?- w szumie i zgiełku słychać było ten jego przecudowny głos, który otulał mnie za każdym razem, kiedy go słyszałam.
-Nie ukrywam tego, że jestem, albo przynajmniej byłam zła za to, że się nie odzywałeś. Ale dobrze wiesz, że nie potrafię się na Ciebie gniewać- z promiennym uśmiechem ciesząc się do ściany czułam, jak w brzuchu stado wściekłych motyli, z radości mnie rozrywa!
-Wiesz jadę właśnie w pewne miejsce i wydaje mi się, że jestem w pobliżu Twojego mieszkania, tylko musisz powiedzieć mi gdzie mieszkasz - słowom Piotrka towarzyszył lekki śmiech. Był pełen energii i zapału.
-ul. Raginisa
-Będę za 5 minut słonko.- Oznajmił kończąc rozmowę.
Za 5 min!? W piżamie rzuciłam wszystkie rzeczy na stół i chwyciłam pierwsze ubrania z szafy, jakie wpadły mi w ręce. W pośpiechu wleciałam do łazienki. Ledwie zdążyłam się ubrać, kiedy kolejny raz zadzwonił telefon.
- Widzę Cie!- Krzyknęłam zerkając przestraszona przez okno- Wejdź do klatki na przeciw siebie. Mieszkanie numer 6.
W odpowiedzi na początku usłyszałam jedynie chichot - Ok, już do Ciebie idę.- Odrywając od ucha telefon podniósł głowę ku górze i ruszył przed siebie.
Dzwonek do drzwi. Ostatni raz przeglądając się w lustrze chwyciłam pewnie za klamkę.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę.- Odparłam bardzo poważnie na widok Piotra. Posyłając mi swój słodki uśmiech chwycił mnie za rękę.
-Wybacz mała, ale musimy się śpieszyć. Ktoś na Ciebie czeka.- Pocałunkiem w czoło zachęcił mnie do wyjścia.
Całą drogę nie chciał wyjawić gdzie jedziemy. Przekomarzaliśmy się jak małe dzieci. W każdym jego uśmiechu widziałam kawałek szczęścia, które osiadało mi w sercu.
Jesteśmy. Przed moimi oczami ukazał się dom dziecka "MIESZKO" zdziwiłam się.
-Mam nadzieję, że lubisz dzieci!? - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak wielką miłością przepełnione jest jego serce. Wspaniały człowiek, który swym dobrem potrafi dzielić się z innymi.
-Tak, bardzo! - Podekscytowana chwyciłam Piotrka za rękę.- Już się nie mogę doczekać kiedy poznam te dzieciaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz