Po godzinie żalenia się i rozpatrywania każdego wyjścia z tej nie miłej sytuacji liczyłam na pomoc od strony Malwiny.
- Oj kochanie, co ja mam Ci poradzić? Nie mam zielonego pojęcia jak to mogłoby wyglądać, ale może powinnaś z nim porozmawiać co?- szeptała mi cicho do ucha chcąc uspokoić. - Jeżeli będzie mu zależało to się pierwszy odezwie.
-Właśnie, że się nie odezwie- wykrzyczałam- jestem tak durna, że nawet jemu swojego telefonu nie zostawiłam- załamywałam się.
- Może dobrze by było jakbyś się do niego wybrała i porozmawiała na spokojnie? Wiesz gdzie mieszka.- uśmiechała si przyjacielsko. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo mi pomaga.
- Pewnie masz rację. Dzisiaj do niego pójdę i z nim porozmawiam- powiedziałam bardzo stanowczo pociągając nosem.- A Ty się lepiej zbieraj. Jeszcze się spóźnisz i będzie - Odparłam sztucznie się uśmiechając.
-I weź sobie trochę wolnego. Musisz odpocząć- Cała Malwina. Martwiła się o mnie tak jak moja mama, a wspierała i kochała bardziej niż kogokolwiek.
- Ok tek zrobię- z wymuszonym uśmiechem na ustach pomagałam zbierać jej wszystkie notatki na uczelnię.
Jest godzina 13 a ja dopiero szykuję się do wyjścia, by spotkać się z Piotrkiem. Uznałam, że nie powinnam wydziwiać i ubrałam się w moje ulubione jeansy i luźny sweter. Makijaż był bardzo skromny, a nawet taki, że w ogóle go nie było widać.
W drodze do domu Piotra myślałam nad tym co mam mu powiedzieć. Rozpatrywałam każdą możliwą wersję naszej rozmowy. Kiedy doszłam już na miejsce i stałam pod domofonem wahałam się - Raz kozie śmierć!!- pomyślałam i z zamkniętymi oczami wcisnęłam guzik domofonu.
- Kto tam? - Odparł męski subtelny głos, który utkwił mi w pamięci jak żaden inny. To był on...
-Yyy... to ja Klara- w jednej chwili zrobiło mi się bardzo gorąco, a serce waliło tak, że zagłuszało nawet moje myśli - Chciałam z Tobą porozmawiać. Jeżeli oczywiście masz ochotę? - Ściskałam ręce ze zdenerwowania.
Nie było słychać żadnej reakcji z jego strony. Może nie był sam? Może jest zajęty, albo... milion myśli przewijało mi się przez głowę, które przerwał dźwięk otwierających się drzwi.Pociągnęłam za klamkę i poszłam na górę.
- Nie spodziewałem się Ciebie. Myślałem, że nasza znajomość się zakończyła. - Mówił spokojnie z głową skierowaną ku podłodze. - wiesz... z jednego się cieszę niezmiernie. A mianowicie z tego, że zakończyłem tą udawankę uczuć - Na jego pięknej twarzy pojawił się ten sam specyficzny uśmiech, który uwielbiałam .-Dziękuję - powiedział idąc w moją stronę. Byłam strasznie zamotana, a wszystkie rzeczy, które chciałam mu powiedzieć wyleciały mi z głowy.
- Przepraszam. Nie chciałam żebyś rozstawał się z dziewczyną. W sumie to... ach!- mówiłam wymachując rękoma w każdą stronę - Nie wiem sama po co tutaj przyszłam- zmieszałam się. - Prawie w ogóle Cie nie znam a wczorajsze wydarzenia były nie na miejscu.
- Czemu tak myślisz? - zapytał zdziwiony. Nie wiem z czego wynikała jego reakcja. - Masz czas? - patrząc na zegarek zadał mi pytanie.
-Tak, dlaczego?
- Muszę iść na trening. Jeżeli mówisz, że masz czas to chciałbym porozmawiać z Tobą w drodze na halę a po treningu chciałbym Ci coś pokazać - uśmiechał się. A ja widząc jego uśmiech czułam jak wcześniej rozprute serce się goi.
- Niech więc tak będzie- z radością zgodziłam się na jego propozycję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz